niedziela, 25 października 2015

Moje trzy ulubione morskie produkty z Francji



Po raz kolejny, jak każdego 25-go dnia miesiąca, blogi Kulturowo-Językowe  zapraszają na akcję "W 80 blogów dookoła świata". 

Biorę i ja udział w październikowej edycji tej akcji o trzech ulubionych produktach z kraju, gdzie mieszkamy lub o którego języku piszemy. 

Gdy tylko przeczytałam wybrany przez nas temat, natychmiast pomyślałam o jedzeniu. Temat nic nie wspominał, że muszą to być produkty jadalne, ale takie było moje pierwsze skojarzenie i przy nim postanowiłam pozostać. 

Tylko, że po tylu (czytaj wielu, wielu) latach spędzonych we Francji, ulubionych produktów jest bardzo wiele.  Po głębszym zastanowieniu postanowiłam swój wybór zawęzić do produktów związanych z morzem.

Jesteście ciekawi jakie to trzy produkty?


Przejdźmy więc do rzeczy :

1° Sardynki La Belle-Iloise z fabryki konserw w Bretanii

Dlaczego wybrałam sardynki? I dlaczego właśnie La Belle-Iloise?

Dawno, dawno temu, przed zamieszkaniem na stałe we Francji, nie przepadałam za sardynkami. Trzeba przyznać, że prawdziwych (świeżych) nie miałam wówczas okazji skosztować, a te w konserwach były suche, twarde i niezbyt smaczne. 

We Francji jednak sardynki są inne. Często spożywa się je na przekąskę lub jako szybki, zaimprowizowany posiłek. Dlatego w większości francuskich domów znajdziecie w kuchni kilka puszek sardynek na czarną godzinę, gdy nie będzie akurat czasu na wielkie gotowanie w południe czy wieczorem. 
Szybko doceniłam ten zwyczaj i też zawsze miałam 2-3 puszki w zapasie. Na ogół kupowane w zwyklym supermarkecie. I muszę przyznać, że polubilam je, bo były delikatne, nieduże i w dobrym oleju. 

Kiedy jednak spróbowałam sardynek La Belle-Iloise  (od nazwy wyspy Belle-Ile w Bretanii, choć fabryka jest nie na wyspie), zapałałam do nich miłością dozgonną (a było to lat temu ponad 20). Kupowaliśmy je w firmowym sklepie w porcie w Le Pouliguen nad Atlantykiem, gdzie spędzaliśmy  wakacje. Sprzedaż była prowadzona jedynie albo korespondencyjnie albo w firmowych sklepach (wówczas tylko w Bretanii i okolicach). Kosztowały prawie dwa razy drożej od tych ze zwyklego sklepu i choć te jedzone wcześniej nie były złej jakości, to wolałam kupić ich mniej i jeść rzadziej, byle tylko były to sardynki z La Belle-Iloise.

Lata mijały, sardynki jadam niezbyt często, ale zawsze mam kilka puszek w każdym domu i gdy je spożywam, to jest to za każdym razem prawdziwa uczta dla podniebienia.

Na szczęście firma rozwija się dobrze i sklepy firmowe powstały w całej Francji. A od roku nawet na południu Francji w leżącym nieopodal naszej wsi Collioure otworzono sklep firmowy. Od tej pory nie muszę już zamawiać ich korespondencyjnie.

Do historii marki La Belle-Iloise warto byłoby wrócić bardziej szczegółowo w osobnym wpisie, bo tutaj byłaby to zbyt obszerna opowieść. Mam zamiar to zrobić na początku przyszłego roku.

Od czasu do czasu jadam też grillowane świeże sardynki w niektórych portowych restauracyjkach. Choć zapach grillowanych sardynek ciągnie się za klientami przez długi czas po posiłku:)

Najlepsze są klasyczne sardynki Świętego-Jerzego (górne, środkowe zdjęcie) w oliwie  z oliwek, choć i te w sosie pomidorowo-czosnkowym są bardzo smaczne (dolne, środkowe zdjęcie)

2°  Anchois solone i marynowane to drugi produkt, który wybrałam do mojej tójki ulubionych produktów 

Pamiętam, że jadłam kiedyś w Polsce koreczki z anchois, ale dość rzadko, bo były bardzo słone i nikt za bardzo nie używał ich w kuchni poza dekorowaniem kanapek na domowe przyjęcia czy prywatki. 
Dopiero we Francji dowiedziałam się, że można dodawać je do potraw na ciepło i że istnieją też anchois marynowane, które bardzo polubiłam (te oczywiście na zimno). 

Ponieważ opisywałam kiedyś jedną z dwóch najważniejszych firm produkujących anchois w Collioure, zapraszam was ewentualnie do zapoznania sie z tym wpisem.

Anchois mogą być marynowane na wiele sposobów.

3° Ostrygi sa moim trzecim ulubionym produktem, jaki poznalam we Francji.

Moja miłość do ostryg nie była miłością od pierwszego spojrzenia. Intrygowały mnie i odpychały. Podobały się i odrzucały. Zajęło mi sporo czasu, by odważyć się na spróbowanie surowej ostrygi, ale stopniowo tak mi przypadły do gustu, że od paru lat nawet poza wielkimi okazjami, gdzie jada się ostrygi, gdy tylko jestem nad morzem, nachodzi mnie ochota na tuzin, lub choć pół tuzina świeżych ostryg. Moim zdaniem najlepsze są ostrygi z Bretanii, ale te z innych regionów Francji są również dobrej jakości.

Tak, ostrygi - moja miłość, też zasługiwałyby na dłuższą opowieść. Ale to już może bliżej świąt Bożego Narodzenia. 
A dziś przypomnę wam tylko wpis, który poświeciłam ostrygom i innym owocom morza z Leucate nad Morzem Śródziemnym.





Ostryga z Leucate w Langwedocji 


*****

Zapraszam was również do lektury innych wpisów naszej grupy blogów 
Kulturowo-Jezykowych. 
Poniżej znajdziecie linki do tych, które biorą udział w akcji w tym miesiącu.


Austria
Viennese breakfast - 3 austriackie produkty - marki 

Chiny

Francja
Francais-mon-amour - Moje ulubione produkty z Francji 
Love for France - Moje ulubione francuskie kosmetyki
Francuskie i inne Notatki Niki - Moje trzy ulubione morskie produkty z Francji
Między Francją a Szwajcarią - Moje ulubione francuskie produkty
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Moje francuskie TOP 3, czyli jak zatrzymać przy sobie Francuza
Madou en France - Ekosprzątanie, czyli moje ulubione francuskie produkty do domu 

Gruzja
Gruzja okiem nieobiektywnym - Gdy mi ciebie zabraknie...  

Hiszpania
Hiszpański na luzie - Trzy pyszne hiszpańskie produkty

Irlandia
W Krainie Deszczowców - Moje trzy ulubione irlandzkie produkty

Kirgistan 
O języku kirgiskim po polsku - Moje ulubione produkty z Kirgistanu 

Niemcy
Niemiecka Sofa - 3 rzeczy z Niemiec 

Norwegia 

Szwajcaria
Szwajcaria moimi oczami - Moje trzy ulubione szwajcarskie produkty 


Szwecja

Turcja
Turcja okiem nieobiektywnym - Smak i zapach granatów

Wielka Brytania
Angielska Herbata - Moje trzy brytyjskie naj 
Angielski C2 - Moje 3 ulubione

Wietnam 

Włochy



30 komentarzy:

  1. No to się rozumiemy :) Trzeba mieć okazję spróbować naprawdę dobrych owoców morza, żeby wiedzieć, za czym ludzie tak szaleją ;) Ja jadam sardynki tajskie, a ostrygi kantońskie - ale koniecznie grillowane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym to zawsze polega: jesli sprobujesz czegos kiepskiej jakosci, to trudno docenic dlaczego ludzie tak to lubia. Dlatego uwazam, ze degustujac cos nowego warto sprobowac produktu z gornej polki. Jesli wam nie przypadnie do smaku, to znaczy, ze i te gorszej jakosci nie beda warte sprobowania :)

      Usuń
  2. Z jednej strony Twój wybór mocno mnie zaskoczył (same morskie stworzenia), z drugiej, jako że jestem regularną czytelniczką Twojego bloga, w ogóle ! Produkty marki Belle-Iloise wożę regularnie do Polski dla Taty. Pamiętam, jak na samym początku, zaskoczył mnie ich duży wybór. No i te śliczne puszki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj brat tez je bardzo lubi. Nigdy nie zapomne, jak kiedys nie pamietalam o wyjeciu prezentu sardynkowego z bagazu podrecznego i przelozeniu do walizki. W rezultacie zabrali i na lotnisku 10 puszek... Glupota prawdziwa (z mojej strony oczywiscie) , bo wiedzialam, ze nie wolno miec puszek:(

      Usuń
  3. Pociekła mi ślinka! Chętnie spróbowałabym wszystkiego, zwłaszcza anchois, których nigdy okazji kosztować nie miałam. Bardzo ciekawi mnie ich smak, słyszałam różne opinie i niektóre bardzo mnie zniechęciły. Mam nadzieję, że będzie okazja spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ze te marynowane polubiłabyś od razu. Z tymi solonymi może być różnie. No chyba, ze zaczniesz kontakt z nimi od pissaladière, o której pisałam niedawno na blogu :))

      Usuń
  4. Nigdy nie miałam okazji spróbować dwóch pierwszych produktów na Twojej liście. Za to niedawno, podczas Festiwalu Smaków w Lublinie, jedna z restauracji serwowała właśnie świeże ostrygi z obowiązkową cytryną do nich. Przy klientach je fachowo otwierali i zrobili taką furorę, że byliśmy jednymi z ostatnich klientów około południa- wyprzedali całe przewidziane na ten dzień zapasy ;) Przy okazji ostatniego pobytu we Włoszech jadłam też pieczone, z dodatkiem bułki tartej i ziół- przepyszne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sardynki i anchois na pewno byś polubiła. Nadrobimy :))

      Usuń
  5. Ja za to nigdy nie miałam okazji spróbowania ostryg. Chodzą za mną długo, bo przecież są tak zachwalane, ale nikt w moim towarzystwie ich nie jada, więc nie miałam jak spróbować odrobinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to możemy się umówić gdzieś nad morzem gdzie hodują ostrygi i z chęcią ci potowarzyszę :))

      Usuń
  6. Oj niestety, żaden z tych produktów nie trafia w mój gust... ale opisałaś je pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie próbowałam żadnego z tych produktów, nawet sardynek... Ale puszki są piękne, kupiłabym te ryby dla samego opakowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak juz sie zdecydujesz sprobowac, to kup te lepszej jakosci. Jezeli ci nie podejda, to te gorszej jakosci na pewno tez nie :)

      Usuń
  8. Jestem na tak. Czuję, że moglybyśmy we trzy, razem z Natalią Białym Małym Tajfunem, urządzać wspólne kulinarne uczty. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. I jak je przyrzadzaja? W oliwie, czy tez w roznych sosach?

      Usuń
  10. Ale tu morsko! Ja sardynki pamiętam z Polski, dosyć twarde - tak jak to opisywałaś wyżej. Mój chłopak próbuje nakarmić mnie ostrygami za każdym razem jak mamy okazję być w restauracji czy u kogoś na obiedzie ale ja zawsze mam wrażenie że jak mi nie zasmakują, to wspomnienie całego wieczoru będzie bardzo negatywne. Ale mam ogromną ochotę ich spróbować i na pewno to zrobię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze kup sobie kiedys kilka na sprobowanie gdzies nad morzem, bezposrednio w porcie lub na rynku?

      Usuń
  11. Nadal nie mogę przekonać się do ostryg... Ale najbliższa okazja już za rogiem, na pewno na Boże Narodzenie będą głównym daniem na stole rodziny mojego męża :) W zeszłe święta przełamałam się i spróbowałam ślimaka (i żyję!), może w tym roku uda mi się z ostrygą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze radze sprobowac najpierw ostryg z sosem octowo-szalotkowym. Potem z sokiem z cytryny i dopiero na koncu, jak juz je polubisz, bedziesz mogla z przyjemnoscia zajadac sie ostrygami bez dodatkow:)

      Usuń
  12. ja bym z chęcią wszystkie te morskie cuda skonsumowała jako fanatyczka frutti di mare:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To juz wiemy co bedziemy jesc jak sie kiedys spotkamy :)

      Usuń
  13. "Morskie" produkty to nie do końca coś, po co sama bym sięgnęła, ale bardzo podobał mi się Twój post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki i jesli bedzie okazja, to ja ci je podetkne, wiec sama nie bedziesz musiala siegac :))))

      Usuń
  14. Ja niestety jestem z tych, dla których owoce morza mogą nie istnieć. Ostryg nigdy nie odważyłam się spróbować, ale anchois mi smakują. Natomiast wszystko co patrzy na mnie z talerza nie ma u mnie szans;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się ta akcja :)
    Sardynki uwielbiam. W tym roku podczas urlopu w Hiszpanii trafiłam na noc świętojańską, z którą połączone było też święto sardynki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja powoli przekonuję się do anchois. Za pierwszym razem nie byłam w stanie tego jeść. Ale w czasie ostatnich wakacji w Prowansji już się nimi zajadałam, bardzo zasmakowało mi połączenie z zieloną papryką :)
    do ostryg może jeszcze kiedyś się przekonam, na razie mnie nie kręcą ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uhhh jak dla mnie lista nieco ekstremalna, bo nie mogę się jakoś przekonać do owoców morza w żadnej postaci. Może ewentualnie na te sardynki dałabym się namówić, szczególnie w sosie pomidorowym- ale anchois a już tym bardziej małże nie mają szans znaleźć się na moim talerzu. Ale Tobie oczywiście życzę smacznego :)

    OdpowiedzUsuń